Kaen, gość, którego kiedyś słuchałem

Dawida Henryka Starejki, a właściwie artysty pod pseudonimem Kaen słuchałem w gimnazjum, czyli jakieś dobre parę lat temu. Być może było to spowodowane tym, że w owym czasie byłem mocno zajarany kick boxingiem. To wtedy usłyszałem o artyście. Oczywiście było to już po debiucie jego nielegalu Żyj albo umieraj, a nawet po wydaniu drugiego nielegalu Sztuka ulicy.

Tak zacząłem moją przygodę z raperem z Sanoka. Między treningami słuchałem jego kawałków, wtedy fascynowała mnie dodatkowo jego prezencja zewnętrzna, bo pomysł z maską w polskim rapie był dość nowy. W 2012 roku doczekałem pierwszej płyty Od kołyski aż po grób, która była przełomem w karierze rapera. Kaen zawrócił polską sceną rapu, jednych do siebie przekonał, dla innych był słaby. Ja wciąż byłem jego wiernym fanem. Dalej trenowałem kick boxing i słuchałem płyt rapera. Piątek 13-go, Tylko śmierć może mnie zatrzymać oraz

Debiut również trafiły do mojej skromnej kolekcji płyt. Lata mijały, a Kaen na moich głośnikach gościł coraz rzadziej. Być może przez to, że między przedostatnią płytą a Debiutem minęły aż dwa lata. Jednak taka przerwa nie zniszczyła tej relacji. Kaen wciąż należy do moich ulubionych raperów, myślę, że wiąże mnie z nim również spory sentyment. Czasem przy nim wspominam stare lata, treningi z kumplami na salce i wszystkie te chwile z młodych lat. Teraz pozostają mi płyty, Kaen i wspominki.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz